Tak,tak to fakt moja torebka którą uszyłam jest przeziębiona,a to za sprawą samej szyjącej.
A było to tak.
Trzy tygodnie temu kupiłam dekoracyjny materiał i postanowiłam z niego uszyć torebkę. Na początku tygodnia zabrałam się za projekt i wyrysowanie torebki. Przy pasku zabrakło mi regulatorów do długości paska.
Ubrałam się na szybcika i pobiegłam do pobliskiej pasmanterii. Niestety pani za ladą poinformowała mnie,że takowych nie mają.
Stwierdziłam,że jak już jestem na dworze to pójdę do kolejnej i tam na pewno kupię brakującą rzecz (wtedy jeszcze nie wiedziałam,że jestem w błędzie marząc o regulatorach),kolejny raz usłyszałam
"przykro mi ale nie mamy".
Pozostała mi trzecia pasmanteria,która znajdowała się nieco dalej od mojego domu,więc zmarznięta postanowiłam wejść do domu po kluczyki od auta i tym razem pojechać.
Moja radość sięgnęła zanitu gdy usłyszałam,a następnie zobaczyłam cały worek regulatorów i z wrażenia kupiłabym wszystkie,gdyby sprzedawca nie zapytał mnie
"pakować wszystkie?"
W czwartek zabrałam się do szycia.
Niestety cała ta "wycieczka" zemściła się grypą.
Teraz wiem,że przed wyjściem do pobliskiej pasmanterii trzeba się porządnie ubrać.
A torebka przeziębiona (nakaszlałam na nią podczas szycia) ale skończona wisi na manekinie i uśmiecha się do mnie z pobłażaniem. Za to ja leżę w łóżku.
Życzę wszystkim miłej niedzieli.